Jestem wdzięczną tkaczką
Jestem
i to samo w sobie jest najważniejszą rzeczą w tej chwili.
Jestem, bo osnową mojego życia są podejmowane wybory, wychowanie i dziedzictwo przodków.
Jestem tkaczką. Jestem wdzięczna przodkom za DAR.
W moim życiu tzw. prace ręczne, typu robótki ręczne były od dzieciństwa.
W domu zawsze była włóczka, szydełko, druty, igły, nici. Naprawa odzieży była czymś normalnym. Jestem też z tego pokolenia, które w szkole podstawowej miało zajęcie praktyczno-techniczne, na których uczyłam się cerowania skarpet, przyszywania guzików, budowania karmnika, przybijania gwoździ, pieczenia ciast, szycia kosmetyczki. Ta kosmetyczka bardzo mocno zapadła mi w pamięć, ponieważ wtedy poczułam niesprawiedliwość oceny moich umiejętności i mojej pracy. Za moją pracę, którą wykonałam samodzielnie dostałam najwyższą ocenę. Moja koleżanka dostała taką sama ocenę za kosmetyczkę uszytą przez jej mamę na maszynie do szycia. Rękodzieło, samodzielna twórcza praca w latach 70 i 80 ubiegłego wieku straciła na wartości.
Urodziłam się w mieście. Moja młodość, lata 70-80 ubiegłego wieku, trafiły na czasy ucieczki od tego co wiejskie, ze wsi, co na wsi powstawało, czas ucieczki od rękodzieła.
A przecież rękodzieło to wielka moc. Przedmiot zrobiony przez rękodzielnika, artystę, twórcę ,to efekt tysięcy godzin prób, porażek, eksperymentów, to poszukiwania i czysta radość. To kawałek serca, cześć duszy i moment jego życia też mojego życia.
Jestem tkaczką. Przez 50 lat życia tkactwo było dla mnie abstrakcją, w 2018 roku zafascynowałam się tkactwem. Pojechałam na szkolenie do centrum tkactwa w Polsce, na Podlasie. Moja rodzina od story mamy pochodzi z Podlasia. Dopiero 4 lata temu, uświadomiłam sobie, może dopiero wtedy znalazłam kod, do rozszyfrowania słów mojej mamy, że kolorowe narzuty na łóżkach w moim domu to twórczość mojej babci, babci tkaczki. Od tego czasu zamęczam mamę pytaniami o jej dzieciństwo w domu tkaczki. Poznałam rytuał domu rodzinnego mojej mamy z Grabanowa. Hodowanie owiec, strzyżenie, grudniowe przędzenie, rozkładanie krosna po Bożym Narodzeniu, snucie osnowy z tysiąca nitek, zakładanie jej i tygodnie tkania do Wielkiej nocy. Ciężka i żmudna praca, nawet diabeł by tego nie wytrzymał a dlaczego?
Opowiem historię z pogórza ciężkowicko-rożnowskiego na którym teraz mieszkam. I o to historia: któregoś dnia diabeł stwierdził, że ma już u siebie ludzi wszystkich stanów społecznych i każdego zawodu, oprócz tkacza. Po długich zabiegach udało mu się w końcu ściągnąć pewnego grzesznego „knapa” (tkacz). Ten zaczął jednak znosić ze sobą cały swój warsztat i w krótkim czasie zatarasował piekło przyrządami tkackimi tak skutecznie, że nigdzie nie dało się przejść. Kiedy zadowolony z siebie tkacz usiadł w końcu za swoim warsztatem zauważył, ze brakuje mu jeszcze „cwaka w conku” (patyczek do założenia cewki). Kiedy jednak zwrócił się do diabła ze słowami: Brakuje mi jeszcze największego drzewa do warsztatu, król podziemi nie wytrzymał i wyrzucił ze swego królestwa tkacza razem z jego warsztatem. Od tego czasu żadnego tkacza diabeł do piekła już przyjąć nie chce.
Jestem tkaczką więc diabeł mi nie straszny.
Tkam swoje życie w Ciężkowicach. Każda kolejna osnowa założona na krosno to szansa, możliwość na fascynującą przygodę z nieznanym choć wymarzonym i zaplanowanym. W fazie projektu i prób wszystko się pozytywnie układa. Dopiero jak zacznę przeplatać wątek przez osnowę, prawda wychodzi na tkaninie. Osnowa to kierunek, wątek się wybiera lub zdarza.
Mogę powielać już sprawdzone rozwiązania, te same kolory, te same nitki
w osnowie, ale wystarczy, że zmienię wątek, już powstanie coś nowego. Każda zmiana wątku zbliża mnie do realizacji marzenia … najpiękniejszego, najczulszego JA i takiego samego otoczenia.
A co jeśli wzywa mnie zmiana,
potrzeba jej wychodzi prosto z serca, z duszy.
Tkam swoją tkaninę a myśli uciekają gdzieś indziej,
coraz częściej się rozpraszam,
oczy błądzą w poszukiwaniu tego co nie widać, zamykam oczy i czuję zmianę. Opóźniam tkanie bo nie jestem pewna czy zmiana jest moja,
czy tylko jest imaginacją.
Przyspieszam tkanie aby skończyć jak najszybciej to co jest na krośnie, bo serce tkaczki wzywa nowe.
Może skończyć w trudzie tęsknoty w oczekiwaniu na nowe, może przeciąć i porzucić.
Ból i radość jest w każdym momencie zmiany.
Zmieniam osnowę mojego życia, daję sobie szansę na utkanie wymarzonego ja.
Jestem wdzięczną tkaczką.